Przedmowa
Uczeni chwytający za pióro, żeby sprawdzić się na polu literackim, to przypadek nie tak znowu rzadki. Zwłaszcza w takim gatunku jak science fiction wydaje się idealnym do publicznego wyartykułowania pewnych koncepcji, hipotez i pomysłów, na ogół śmiałych i ciekawych, aczkolwiek kontrowersyjnych i tym samym jakby „niegodnych” do zaprezentowania ich w bardzo wyspecjalizowanym pragmatycznym i żądnym ścisłych dowodów świecie nauki. O ile jednak uczonym tym udaje się nawet niekiedy przedstawić jakąś ciekawą z naukowego punktu widzenia wizję, z reguły nie idzie to w parze z wyrazistością literackiej strony tej wizji. Nielicznym czynnym zawodowo naukowcom udaje się odnieść w gatunku science fiction istotniejszy czytelniczy sukces. Wprawdzie tytan światowej science fiction, Isaac Asimov, odnosząc swoje pierwsze poważne sukcesy literackie, zajmował się czynnie biochemią, ale przede wszystkim jako wykładowca uniwersytecki. I zresztą bardzo szybko poświęcił się wyłącznie pisarstwu. Natomiast innych nazwisk ze świata nauki jest naprawdę niewiele. Z całą pewnością należy tu wspomnieć o angielskim astrofizyku Fredzie Hoylu, autorze bestsellerowej Czarnej chmury i innych powieści, których treść w pierwszym rzędzie budowana jest na elementach jego własnej teorii nieustannej kreacji materii. Innym z tych, którzy z powodzeniem kojarzą naukę z literaturą, jest Amerykanin Gregory Benford, fizyk zajmujący się również astrofizyką, a zarazem pisaniem intrygujących powieści science fiction, acz chyba zbyt trudnych w treści dla przeciętnego amerykańskiego miłośnika tego gatunku literackiego. Jednak największy sukces czytelniczy stał się w 1985 roku udziałem amerykańskiego astrofizyka Carla Sagana.
W 1985 roku na amerykańskim rynku wydawniczym ukazała się debiutancka powieść Sagana nosząca tytuł Kontakt. Z miejsca stała się wydarzeniem literackim i przyniosła jej autorowi liczący się sukces komercyjny, co nie jest bez znaczenia, zwłaszcza w Stanach Zjednoczonych. Sagan zainkasował za tę powieść honorarium w wysokości dwóch milionów dolarów, dorównując tym samym bestsellerowym liderom literatury mainstreamowej. Ale nie był to pierwszy literacki sukces Sagana. Pod koniec lat siedemdziesiątych dużym powodzeniem cieszyła się książka Sagana pt. Dragons of Eden: Speculations on The Evolution of Human Intelligence (Smoki Edenu: Spekulacje na temat ludzkiej inteligencji). Ten esej popularnonaukowy spotkał się wprawdzie z krytyką specjalistów widzących w astrofizyku Saganie głównie tego, który wybrał się na wyprawę w domenę nie stanowiącą jego naukowej specjalizacji, lecz za to wręcz entuzjastycznie został przyjęty przez czytelników.
W 1980 roku w telewizji amerykańskiej ukazał się liczący kilkanaście odcinków serial pt. Kosmos, uznawany nawet dotąd za najlepszy w swoim rodzaju w całej historii telewizji. Scenariusz tego gigantycznego przedsięwzięcia popularnonaukowego został napisany przez Sagana. Warto tu przy okazji wspomnieć, że w przedsięwzięciu tym pomagał uczonemu Gentry Lee, inżynier kosmiczny z Jet Propulsion Laboratory w Pasadenie, uznany dzisiaj literacki współpracownik giganta światowej SF, Arthura C. Clarke’a. Książkowa wersja tego serialu przez 70 tygodni znajdowała się na prestiżowej liście bestsellerów ,,New York Timesa” i jest dzisiaj uważana już wręcz za klasykę pisarstwa popularnonaukowego.
Sagan to człowiek-instytucja. Pracuje naukowo, prowadzi wykłady, wygłasza odczyty, a przede wszystkim pisze. I to dużo: zarówno liczne artykuły, jak i książki. Naukowo zajmuje się tzw. egzobiologią - dyscypliną, zdaniem niektórych, nie całkiem naukową, znajdującą się na pograniczu nauk ścisłych i jakby nieuchwytnej science fiction. Nic dziwnego, że jako uczony zawsze znajdował się tam, gdzie istniało jakieś prawdopodobieństwo fascynującego odkrycia naukowego. Ten „papież” poszukiwaczy życia pozaziemskiego wręcz na życzenie amerykańskiej NASA należał do grupy naukowców analizujących fotografie Marsa, wykonane w trakcie obserwacji prowadzonych przez sondy kosmiczne „Mariner” i „Viking”, jak również fotografie Jowisza i Saturna wykonane podczas dwóch ekspedycji „Voyagerów”. Jeszcze jako student brał udział w pierwszym amerykańskim programie egzobiologicznym NASA w 1960 roku. Jest po prostu wszędzie tam, gdzie można liczyć na odkrycie jakichkolwiek śladów życia pozaziemskiego. Taki dynamizm zawodowy wymaga jednak specjalnego paliwa. Stanowią je marzenia.
Sagan przez wielu swoich kolegów naukowców uważany jest za niepoprawnego marzyciela. Kiedy wszystkie projekty nasłuchu sygnałów od cywilizacji pozaziemskich, o ile oczywiście takowe w ogóle istnieją, kończą się, jeden za drugim fiaskiem, a znużenie i zniechęcenie ogarniają nawet dotąd entuzjastów idei nasłuchu, na duchu nie upada jedynie Sagan. I jeśli ciągle nie udaje mu się nawiązać kontaktu z cywilizacją pozaziemską, to z wielkim powodzeniem sztuka ta udaje mu się z Ziemianami. Ten tryskający dynamizmem, elokwentny popularyzator potrafi swym zachwytem dla Kosmosu zarazić licznych swoich słuchaczy. Posiada, rzadki raczej, dar przekazywania innym swej fascynacji. Mówi zawsze pełnym siły głosem, nie uciekając od egzaltacji i intensywnej gestykulacji. Być może jest nawet lepszym popularyzatorem niż naukowcem, dlatego że na tę drugą specjalność właściwie prawie już nie ma czasu. W każdym bądź razie znacznie częściej można spotkać Sagana w sali wykładowej czy nawet hali widowiskowej, gdzie mówi do słuchaczy niż np. w radioobserwatorium w Arecibo w Puerto Rico, gdzie znajduje się słynny radioteleskop do nasłuchu sygnałów pozaziemskich. Jest prawdziwym entuzjastą popularyzacji idei, do których jest przekonany. Swego czasu część letniego urlopu spędził agitując za pewnym projektem kosmicznym przewidzianym na lata osiemdziesiąte. I to właśnie głównie dzięki niemu projekt ten zyskał oficjalną aprobatę, a zdarzyło się to w okresie drastycznego zmniejszania wydatków na amerykańskie badania kosmiczne. Nic dziwnego więc, że Sagan jest częstym gościem NASA, a także telewizji. Wielokrotnie brał udział w popularnych programach Johnny'ego Carsona. Przy okazji popularyzacji wiedzy o kosmosie Sagan dał się poznać jako znakomity popularyzator siebie samego. W okresie produkcji wspomnianego już serialu Kosmos personel tego „gwiazdora” nauki rozjeżdżał się po całych Stanach Zjednoczonych, rozdając w różnych miejscach biuletyn stanowiący wykaz zasług i osiągnięć Sagana. A w tym samym czasie „gwiazdor” jeździł pomarańczowym samochodem ulubionej przez siebie marki porsche, mając wymalowany na karoserii napis „Fobos” - nazwę jednego z księżyców Marsa. Natomiast na zderzakach znajdowały się nalepki „Reunite Gondwana” - co z kolei oznacza masę lądową, która różnicując się, dała początek obecnym ziemskim kontynentom.
Guy Sorman, autor książki Prawdziwi myśliciele naszej epoki tak napisał o uczonym: „Carl Sagan jest przystojny i prowokujący; jego błyskotliwa inteligencja przysparza mu popularności”. I jest to prawdą. A przy tym wszystkim ten 57-letni dzisiaj uczony nie jest wyłącznie gabinetowym intelektualistą, ale uczonym-instytucją biorącym udział w przygotowaniach do misji sond kosmicznych „Viking” i „Voyager”, które pomknęły w kierunku Marsa i Neptuna. Jest też autorem słynnej plakietki - graficznego przesłania do innych cywilizacji, umieszczonej na sondach „Pionier” 10 i 11. Nagrał również zestaw ziemskich dźwięków na płytę, która w statku „Voyager” przekroczyła granice Układu Słonecznego. Być może ta przesyłka w 55 językach zawierająca specyficzny „ciąg ewolucyjny” dźwięków wydawanych przez wulkany, lawiny, fale oraz zwierzęta dotrze w końcu do jakiegoś odbiorcy? Sagan marzy o tym
|